
Student zginął pod kołami pociągu. Horror w Sopocie
Proces rozpoczął się w środę (14 maja) rano przy pełnej sali rozpraw w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Na sali rozpraw jest rodzina pokrzywdzonego oraz przyjaciele i znajomi zmarłego. Maksymilian S. nie przyznał się do zabójstwa i odmówił składania wyjaśnień.
- Chciałbym bardzo przeprosić państwa za to, co się stało. Nie chciałem doprowadzić do śmierci Jakuba - powiedział na sali rozpraw Maksymilian S. Obecnie trwa odczytywanie wyjaśnień mężczyzny z akt sprawy.
17 sierpnia 2024 r. o godz. 15:30 doszło do zabójstwa na peronie dworca PKP w Sopocie. Maksymilian S. wepchnął 23-letniego Jakuba pod nadjeżdżający pociąg dalekobieżny. Młody mężczyzna zginął na miejscu, maszynista nie miał szans na wyhamowanie pociągu.
W chwili zatrzymania Maksymilian S. był agresywny i został obezwładniony przez strażaków, którzy jako pierwsi byli na miejscu tragedii. Następnie mężczyznę przejęli funkcjonariusze policji. Maksymilian S. był pod wpływem alkoholu i środków psychoaktywnych. Policja zabezpieczyła przy oskarżonym gdynianie marihuanę w folii aluminiowej. Mężczyźnie grozi dożywocie.
Aktualizacja godz. 14
Maszynista Krystian G. zeznał w sądzie, że od początku widział, że miał do czynienia z celowym wrzuceniem pod pociąg pokrzywdzonego. G. przyznał, że "nie było czasu na reakcję". Maszynista wraz z kierownikiem pociągu ujęli Maksymiliana S. i przetrzymali mężczyznę do czasu przyjazdu służb. Zeznania maszynisty potwierdził też kierownik pociągu.
Mateusz M., funkcjonariusz policji z Sopotu, który przejął od strażaków podsądnego, zeznał, że mężczyzna stawiał bardzo silny opór. Okoliczności zatrzymania potwierdził też strażak Tomasz Ć., który przyjechał na akcję na peronie w Sopocie. - Osoba, którą zatrzymywaliśmy, była agresywna i krzyczała, żeby ją zostawić – mówił strażak i dodał, że po obezwładnieniu Maksymilian S. twierdził, że nie chciał zabić pokrzywdzonego. Świadek potwierdził, że oskarżonego musiało trzymać kilku strażaków, bo był bardzo agresywny.
Podobne okoliczności zdarzenia na peronie w Sopocie opisywali inni ratownicy, którzy pomagali w obezwładnieniu Maksymiliana S. Badania retrospektywne wykazały, że miał od 2,09 do 2,316 promila alkoholu we krwi. Policja zabezpieczyła przy oskarżonym gdynianinie marihuanę w folii aluminiowej.