Rozmawialiśmy z kobietami

Dwie Ukrainki żyją na przystanku autobusowym w Warszawie. Nie chcą się stamtąd wynieść. Dlaczego?

2025-06-08 14:04

Od kilku miesięcy na przystanku autobusowym na warszawskiej Ochocie koczują dwie kobiety z Ukrainy. Sprawa jest nietypowa, bo mimo licznych instytucji, które chcą im pomóc i możliwości skorzystania z noclegowni kobiety nie mają zamiaru się nigdzie przenosić. Dlaczego? Próbowali się tego dowiedzieć reporterzy "Super Expressu" oraz "Radia ESKA".

Od miesięcy żyją na przystanku autobusowym na warszawskiej Ochocie. Kobiety nie chcą się stamtąd wynieść

Od początku kwietnia na nieczynnym przystanku autobusowym u zbiegu ulic Grójeckiej i Racławickiej w Warszawie można zobaczyć dwie kobiety pośród walizek i tobołów. Obywatelki Ukrainy – Yanina Hranenko (62 l.) i jej córka Liliia (35 l.) zamieszkały pod przystankową wiatą.

Obie pochodzą z Charkowa, z którego wyjechały z powodów rodzinnych oraz kłótni o mieszkanie. Po kilku przeprowadzkach wyjechały do Rosji, a stamtąd do Polski przez Białoruś. Młodsza twierdzi, że odebrano jej bezprawnie piątkę dzieci. Dlatego wraz z matką pojechały do Strasburga, żeby dochodzić tam swoich praw. Mówią, że po powrocie z Francji zamieszkały w hotelu, który był rzekomo finansowany z programu pomocowego. 1 kwietnia musiały się jednak wyprowadzić i od tamtej pory mieszkają na ulicy. Swoje opowieści podpierają dokumentami, które potwierdzają ich tułaczkę po świecie. 

Kobiety są regularnie odwiedzane przez straż miejską. Byliśmy świadkami takiej interwencji w czwartek, 5 czerwca. – Przyjeżdżamy tu i pytamy, czy nie wymagają pomocy medycznej – mówił nam jeden z funkcjonariuszy.

Krzyk ludzi, płacz dzieci. Wstrząsająca relacja świadka po wypadku na przystanku w Warszawie

Dlaczego kobiety mieszkają na przystanku? Odmawiają pomocy

Panie nie chcą iść do noclegowni i nie ma podstaw, żeby je stamtąd siłą wyrzucić. – Nie robią bałaganu, otrzymują pomoc od nas oraz Ośrodka Pomocy Społecznej. Są namawiane do skorzystania z noclegowni, jednak konsekwentnie odmawiają – powiedział Jerzy Jabraszko ze stołecznej straży miejskiej w rozmowie z "Super Expressem".

Dodatkowo przystanek jest nieczynny, więc nikt inny z niego nie korzysta. – W sprawach związanych z osobami w kryzysie bezdomności w transporcie publicznym i w jego infrastrukturze współpracujemy z organizacjami pozarządowymi. Każdorazowo po pozyskaniu informacji o osobach w kryzysie bezdomności nawiązywany jest kontakt z przedstawicielami organizacji pomocowych tj. Stowarzyszeniem Pomocy i Interwencji Społecznej oraz Strażą Miejską a w przypadku podejrzeń naruszeń prawa również z innymi organami porządku publicznego. I tak też było w tym przypadku - w kwietniu na miejscu był streetworker mówiący po ukraińsku, ofertą pomocy podjechała także załoga Ambulansu z Serca, była poinformowana SM, panie odmówiły przyjęcia pomocy – przekazał nam rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego Tomasz Kunert.

Nie stwierdziliśmy naruszeń prawa, w związku z czym nie było powodów, by wzywać policję – dodał.

Wygląda więc na to, że „lokatorki” zostaną tam na dłużej. Na własne życzenie, bo żadnej pomocy ze strony polskich organów nie przyjmują. 

Współpraca: Marta Radio, Radio ESKA

Najważniejsze numery alarmowe. Czy znasz je na pamięć? Ten QUIZ może kiedyś uratować ci życie
Pytanie 1 z 10
999 – co to za numer?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki