Zamienili Warszawą w scenę z horroru. Bestie w ludzkiej skórze. Ich zbrodnie wstrząsnęły cała Polską

i

Autor: Super Express (3) Zamienili Warszawą w scenę z horroru. Bestie w ludzkiej skórze. Ich zbrodnie wstrząsnęły cała Polską

PRAWDZIWY KOSZMAR

Ich zbrodnie wstrząsnęły całą Polską. Mieszko, Dorian, Kajetan. Oto bestie w ludzkiej skórze

2025-05-17 18:15

Wydają się zwyczajni, wręcz nijacy. Młodzi, niepozorni, inteligentni. I nagle robią coś, co tym „zwyczajnym” ludziom nie mieści się w głowie. Budzi się w nich bestia, która każe zgwałcić i udusić przypadkowo napotkaną dziewczynę, poderżnąć gardło i rozczłonkować ciało dopiero co poznanej nauczycielki, czy udusić matkę i wrzucić jej ciało w kawałkach do Wisły.

Super Express Google News

Kiedy patrzymy na fotografie niektórych sprawców najgłośniejszych ostatnich warszawskich zbrodni, trudno uwierzyć, że za ich spojrzeniem kryje się coś mrocznego. Ubrani schludnie, często uśmiechnięci, młodzi, inteligentni, wpisują się w codzienny obraz społeczeństwa. I to właśnie ta zwyczajność, ta umiejętność wtopienia się w tłum, czyni ich najgroźniejszymi. Od nich ataku nikt się nie spodziewa.

Od ponad tygodnia z łam mediów nie schodzi obraz Mieszka R., studenta III roku prawa prowadzonego na przesłuchanie do prokuratury w charakterystycznym dla niebezpiecznych przestępców hełmie ochronnym. To on zabił 53-letnią Małgorzatę D., pracownicę Uniwersytetu Warszawskiego, gdy akurat zamykała drzwi budynku Audytorium Maximum. Była jego przypadkową ofiarą. Zginęła od ciosów siekierą nie wiadomo dlaczego. Bo 22-latek chciał się poczuć drapieżnikiem?

Taki hełm (który ma zabezpieczać samego zatrzymanego, ale też chronić otoczenie przed jego nagłym atakiem) pierwszy nosił bibliotekarz Kajetan P., który w 2016 r. (jako 27-latek) z zimną krwią zamordował lektorkę języka włoskiego, Katarzynę J. Umówił się z nią na lekcję, wszedł do mieszkania i już w progu, chwilę po zamknięciu drzwi, poderżnął jej gardło. Potem rozczłonkował ciało, część wrzucił do torby i przewiózł taksówką do swojego mieszkania, gdzie wzniecił pożar, by zatrzeć ślady. To nie była zbrodnia w afekcie. To była świadoma decyzja człowieka, który uznał, że musi „zabić kogoś, aby przejść wewnętrzną ewolucję”.

Kajetan mówił śledczym o chęci „przezwyciężenia słabości” poprzez morderstwo, o planie skosztowania fragmentów ciała ofiary. Jego słowa nie tylko przerażają, ale demaskują przepaść, jaka może oddzielać intelekt od człowieczeństwa. Kajetan jest inteligentnym człowiekiem, oczytanym i wykształconym. A mimo to zamienił się w drapieżnika, potwora, który bez mrugnięcia okiem jest w stanie zabić i zbezcześcić zwłoki.

Moja żądza zabójstwa wyrosła z ciągłej frustracji, nerwów i niepokoju. Targała mną żądza zjedzenia mięsa, które uważałem, że powinienem upolować sam. Ale.. zwierzętom współczułem bardziej niż ludziom. Pragnąłem udowodnić, że życie ludzkie jest tyle samo warte, co życie innych zwierząt” – mówił Kajetan P. w rozmowie terapeutą. A gdy psycholog pytał, czy żałuje, ten mu odpowiedział: – Tak samo żałuję, że zabiłem tę kobietę, jak tego, że zabiłem kurę, albo kupiłem mięso w sklepie – to jedno z jego wyjaśnień cytowane w książce „Taki dobry chłopak” Hanny Dobrowolskiej. Kajetan P. został skazany na dożywocie.

Sonda
Jaka powinna być kara za zabójstwo?

Kolejnym zbrodniarzem, którego zdjęcia w hełmie ochronnym w ubiegłym roku obiegły internet i media, był 23-latek Dorian S. 25 lutego w centrum Warszawy brutalnie zaatakował i zgwałcił 25-letnią Białorusinkę Lizę. Była przypadkową ofiarą. Wracała do domu po spotkaniu ze znajomymi, kiedy Dorian S. wypatrzył ją na ul. Żurawiej. – W ręku ma kominiarkę i nóż. Przystawia ten nóż do szyi Lizy, zarzuca kominiarkę na twarz, zatyka ręką jej usta i spycha ją do ściany. Przygniata swoim ciałem, wyrywa telefon. Liza nie może uciec – relacjonował przebieg wydarzeń sędzia. Zostaje zgwałcona, okradziona i zostawiona naga na ulicy. Umiera kilka dni później w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności.

Dlaczego 23-latek zrobił coś tak potwornego? Co nim kierowało? – Niczego nie planowałem, nie chciałem zabić – przekonywał sąd. Został skazany (na razie nieprawomocnym wyrokiem) na dożywocie w systemie terapeutycznym.

Czy do tych historii o bestiach w ludzkiej skórze, którzy za nic mieli życie innych, pasuje historia Karla P. (zgodził się na publikowanie wizerunku), pół-Amerykanina pół-Polaka, który siedzi na ławie oskarżonych za zabójstwo i zbezczeszczenie zwłok własnej matki Gretchen P.?

Tak, jeśli to wszystko, co mówił śledczym i sądowi jest prawdą. A mówił rzeczy straszne, świadczące o zupełnym zatraceniu granic moralnych. O tym jak udusił ją poduszką, a następnego dnia piłą pociął ciało matki na kawałki, spakował szczątki do paczek oklejonych taśmą i drutem, wywiózł nad Wisłę w Nowym Dworze Mazowieckim i zrzucił z mostu do rzeki. Po czym przy użyciu wybielacza i silnych środków sterylnie wyczyścił mieszkanie na Bielanach, i wyjechał do USA. Tam został zatrzymany i sprowadzony do Polski.

Choć ciała Gretchen P. nigdy nie znaleziono, mężczyzna został już skazany na 25 lat więzienia. Sprawa po apelacji w ubiegłym roku wróciła jednak do sądu. A w nowym procesie Karl wycofał wszystkie swoje wcześniejsze zeznania. Nigdy też nie ukrywał swojej twarzy, pozwolił mediom pokazywanie wizerunku i podawanie nazwiska. Jest winny czy wyjdzie na wolność?

Następną rozprawę w tej pogmatwanej sprawie zaplanowano na 20 maja.

Pokój Zbrodni
Horror w szpitalu w Krakowie. Pacjent rzucił się na lekarza | Pokój ZBRODNI

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki