Choć komin widać z wielu punktów w Warszawie – rzadko kto zdaje sobie sprawę z jego imponujących rozmiarów. Tymczasem to jeden z najwyższych kominów nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Zaledwie 13 kilometrów dzieli go od serca stolicy, a mimo to pozostaje niemal zupełnie anonimowy dla przeciętnego warszawiaka.
Komin ciepłowni w Kawęczynie - drugi najwyższy obiekt w Warszawie
Komin należy do elektrociepłowni Kawęczyn, która rozpoczęła działalność w latach 80. XX wieku. Obiekt zlokalizowany jest na pograniczu dzielnic Wawer i Rembertów, w sąsiedztwie lasów, pól i przemysłowej zabudowy. Budowany z myślą o zasilaniu południowo-wschodnich dzielnic Warszawy, dziś nadal odgrywa istotną rolę w systemie ciepłowniczym miasta, choć jego znaczenie stopniowo się zmienia wraz z transformacją energetyczną.
Co ciekawe, 300-metrowy komin jest wyższy od wieżowców Varso Tower (310 m z iglicą, ale „tylko” 230 m do dachu) czy Warsaw Spire (220 m z iglicą). Różni się jednak zasadniczo – nie błyszczy w słońcu szkłem i stalą, nie przyciąga turystów ani nie ma punktu widokowego. Jest infrastrukturą – ogromną, ale skromną, pełniącą funkcję techniczną.
Budowa komina elektrociepłowni Kawęczyn zakończyła się w 1983 roku. Został wykonany z żelbetu i do dziś pozostaje jednym z najwyższych kominów w Europie Środkowej. Przez lata był ważnym symbolem uprzemysłowienia i rozwijającego się zaplecza energetycznego Warszawy. Dla niektórych jest też znakiem minionej epoki – tej, która opierała się na węglu, ciepłowniach i wielkich, betonowych konstrukcjach.
Choć trudno w to uwierzyć, przez lata był najwyższą budowlą w Warszawie. Dopiero wieżowiec Varso Tower - najwyższy budynek w Unii Europejskiej - pokonał go wysokością (uwzględniając iglicę ma 310 metrów).