Aleksandr Łukaszenka musiał odwołać embargo na import cebuli i ziemniaków. Przyjadą z "nieprzyjaznych" krajów
W czwartek na Białorusi weszły w życie zmiany w wykazie towarów objętych embargiem na import z państw uznanych przez władze za „nieprzyjazne”, czyli głównie krajów Zachodu i Unii Europejskiej. Z zakazu wyłączono m.in. cebulę, jabłka, białą kapustę oraz ziemniaki. Rozporządzenie cofające część restrykcji zostało przyjęte we wtorkowy wieczór i stanowi formalną korektę przepisów z 2021 roku, kiedy to Mińsk – w odpowiedzi na zachodnie sankcje – wprowadził zakaz importu szeregu produktów spożywczych z UE i innych krajów wspierających opozycję.
Białoruś oficjalnie twierdzi, że to nie żadne niedobory a gest "otwartości i dobrego sąsiedztwa"
Oficjalna narracja rządu przedstawia ten krok jako reakcję na ostatnie podniesienie przez Unię Europejską ceł na białoruskie towary rolne. W oświadczeniu podkreślono, że cofnięcie zakazu to wyraz „otwartości” i „przywiązania do zasady dobrego sąsiedztwa”. Trudno jednak nie zauważyć, że zmiany zbiegają się w czasie z narastającym problemem niedoborów na krajowym rynku. Jak informuje niezależny portal Zerkalo.io, mieszkańcy różnych regionów Białorusi od miesięcy skarżą się na deficyt podstawowych warzyw, w tym przede wszystkim ziemniaków. Winę ponosi rosnący koszt produkcji oraz niska opłacalność sprzedaży w kraju, gdzie obowiązują sztywne ceny regulowane przez państwo. W efekcie producenci wolą eksportować swoje plony do Rosji, gdzie mogą liczyć na wyższe stawki. Deficyt ziemniaków w kraju, który przez lata słynął z ich uprawy i konsumpcji, jest poważny, a przecież Białoruś słynie z uprawy tego warzywa.
