Polska na Eurowizji 2025. Justyna Steczkowska z utworem „Gaja” na eurowizyjnej scenie
Justyna Steczkowska wróciła na Eurowizję po 30 latach od swojego debiutu z 1995 roku. Dziś znów stanęła na wielkiej scenie, reprezentując Polskę z utworem „Gaja” – mistyczną, hipnotyzującą propozycją inspirowaną słowiańskimi zaklęciami.
Występ Justyny to połączenie mocnego wokalu, niepowtarzalnej charyzmy i spektakularnej oprawy wizualnej. Scena tonęła w zmysłowych światłach i etnicznych motywach, a Justyna – jak prawdziwa kapłanka i matka smoków – przywoływała energię Gai, Matki Ziemi, która w utworze symbolizuje miłość, siłę i odrodzenie.
Śledź relację z półfinału: Eurowizja 2025. Pierwszy półfinał! Steczkowska wystąpi jako druga. Cała Polska trzyma kciuki
Magiczne zaklęcia i słowiańskie agmy – czym jest „Gaja”?
„Gaja” to nie tylko piosenka, ale i muzyczny rytuał. W utworze pojawiają się słowiańskie agmy, czyli pradawne zaklęcia, które według legend przyciągają zdrowie, szczęście, miłość i dobrą energię. Justyna powtarza w refrenach tajemnicze słowa: ZARGO, RAGA, URRA, GARA, JARGA, JARUN, ERA i CZARODORO, budując napięcie i magiczny klimat.
Justyna zaprezentowała prawdziwy spektakl i wywołała entuzjastyczny aplauz. Ubrana w skórzany, obcisły kostium z rozcięciami eksponowała swoją idealną sylwetkę. Kreację dopełniały "smocze" buty, wyrazisty makijaż i burza czarnych włosów artystki. Wszyscy tancerze - również mężczyźni - wystąpili na wysokich szpilkach. Wśród nich Piotr Musiałkowski - tancerz doskonale znany polskim telewidzom z programu "Taniec z Gwiazdami". Latała też nad sceną i tym razem z linami nie było żadnego problemu.
Wyszło spektakularnie, czy to da Justynie awans?
Czy Polska ma szansę na finał?
Polska publiczność już nie może głosować na Justynę – to zadanie dla widzów z całej Europy i świata. Występ był jednak jednym z najbardziej oryginalnych i zapadających w pamięć momentów dzisiejszego wieczoru. Czy to wystarczy, by awansować do finału? Przekonamy się już niebawem!
Zobacz: Eurowizja 2025. Conchita Wurst podsumowała Justynę Steczkowską jednym słowem. Aż nas zamurowało!
