W regionie Culiacán, stolicy stanu Sinaloa w północno-zachodnim Meksyku, od miesięcy toczy się brutalna wojna między frakcjami jednego z najpotężniejszych karteli narkotykowych. Jak informuje "The Guardian", w ostatnich miesiącach zginęło ponad 1 200 osób. Działające tam schronisko dla zwierząt Ostok musiało podjąć dramatyczną decyzję.
Dyrektor schroniska Ernesto Zazueta poinformował, że jego zespół regularnie otrzymywał groźby, a także padł ofiarą kradzieży sprzętu i ciężarówki. – Opuszczamy to miejsce, bo ryzykujemy życie – powiedział Zazueta, cytowany przez "The Guardian".
Czytaj też: Współpracownicy burmistrz Meksyku zamordowani w centrum miasta. Do ataku doszło w biały dzień
Schronisko nie było w stanie zapewnić odpowiednich warunków i pożywienia dla zwierząt. Kłopoty z transportem i regularne starcia zbrojne w regionie sprawiły, że utrzymanie zwierząt stało się niemożliwe.
Łącznie około 700 zwierząt, w tym lwy, tygrysy, krokodyle, słonie i papugi, zostało przetransportowanych do Mazatlán, nadmorskiego kurortu na wybrzeżu Pacyfiku. Całą operację nazwano "Arką Noego XXI wieku". – Tym razem zwierzęta nie uciekają przed potopem, lecz przed przemocą, strachem i niepewnością – podkreślił Zazueta.
Podczas transportu najbardziej niebezpieczne gatunki zostały uśpione na czas podróży, a do załadunku słoni potrzebne były specjalne kontenery i dźwigi. Trasa przejazdu miała długość 220 km, a zwierzęta dotarły do Bioparku El Encanto – prywatnego ośrodka prowadzonego przez Zazuetę.
