Reza Pahlawi, syn obalonego w 1979 roku szacha chce obalić rząd ajatollahów w Iranie. Już organizuje opozycję
Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest dziś, 25 czerwca o wiele bardziej spokojna, niż jeszcze wczoraj. Przypomnijmy - wczoraj po patetycznym ogłoszeniu zawieszenia broni przez Donalda Trumpa rakiety nadal latały, co sprowokowało bardzo mocną, a nawet okraszoną wulgaryzmami wypowiedź wściekłego prezydenta USA. Trump powiedział, że jest rozczarowany obiema stronami konfliktu, bo obie złamały porozumienie, ale zwłaszcza Izraelem - i to było jeszcze bardziej zaskakujące niż użyte przez niego publicznie angielskie słowa na "f". Następnego dnia jest spokojnie, a obie strony ogłosiły zwycięstwo w wojnie. Ale to nie oznacza, że nic się nie dzieje. AFP cytuje wypowiedzi syna irańskiego szacha, obalonego w wyniku islamskiej rewolucji jeszcze w 1979 roku. Od tamtej pory w Iranie rządzą ajatollahowie, fanatycy religijni, którzy całe życie obywateli podporządkowują islamowi czy ktoś sobie tego życzy, czy nie. Syn szacha, dziś już 64-letni, wzywa do buntu i ogłasza, że już jednoczy opozycję przeciwko Alemu Chamenei i jego współpracownikom.
Reza Pahlawi: „Wkraczam, by przewodzić transformacji w Iranie”
„Wkraczam, by przewodzić transformacji w Iranie” – powiedział Reza Pahlawi agencji AFP, wyraźnie dając do zrozumienia, że zamierza odegrać kluczową rolę w tym buncie. Syn nieżyjącego już dawnego szacha uważa, że obecna sytuacja polityczna to „irański moment Muru Berlińskiego”. Jego zdaniem, Zachód nie powinien marnować czasu na rozmowy z „upadającym reżimem ajatollaha Alego Chameneiego”, lecz w jakiś sposób wspomóc jego przeciwników. „Ten reżim upada (...). Można ten proces przyspieszyć, stając tym razem po stronie narodu irańskiego, a nie rzucając temu reżimowi kolejne koło ratunkowe, które pozwoliłoby mu przetrwać” – powiedział Pahlawi. Syn szacha już w lutym, podczas szczytu Praw Człowieka i Demokracji w Genewie przekonywał, że „nadszedł czas, aby działać”. „Dlatego odpowiadam na wezwanie moich współobywateli, by poprowadzić transformację – nie dla siebie, nie dla stanowiska czy władzy, lecz z poczucia obowiązku jako patriota” – mówił wówczas w Genewie.
