
Żona zabiła męża?! Horror na Podkarpaciu
Do tej makabrycznej zbrodni doszło w poniedziałek (12 maja) we wczesnych godzinach porannych. W rodzinie P. dzień wcześniej świętowano komunię syna małżeństwa, które oprócz chłopca, miało też 8-letnią córkę. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, komunia w domu Barbary i Roberta P. przedłużyła się do późnych godzin nocnych, sąsiedzi mówili o suto zakrapianej imprezie. Spotkanie rodzinne miało się zakończyć koło północy. Następnego dnia po godz. 7 pod domem policjantki pojawiło się mnóstwo funkcjonariuszy oraz prokurator. 36-letnia Barbara P. zadzwoniła pod numer 112 z informacją, że jej mąż nie żyje. Ciało było w łazience. Szybko okazało się, że to kobieta, która na co dzień pełniła służbę w Komendzie Powiatowej Policji w Ropczycach, może mieć związek ze spowodowaniem śmierci 41-letniego męża Roberta P.
Wystarczył jeden cios
Jak potwierdził prokurator Krzysztof Ciechanowski z Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, kobieta usłyszała zarzut zabójstwa, zagrożony karą więzienia od 10 lat do dożywocia. Policjantka miała zadać mężowi jeden - jak się później okazało śmiertelny - cios nożem w okolice serca.
Według naszych nieoficjalnych ustaleń, w momencie zdarzenia w domu były dzieci, które matka przed wezwaniem służb odprowadziła do rodziny w sąsiedztwie, a następnie zadzwoniła po pomoc. Kiedy na miejscu pojawili się policjanci, Barbara P. miała zostać przebadana alkomatem. Urządzenie wskazało, że 36-latka jest kompletnie pijana i ma ponad półtora promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Na tym etapie śledztwa prokuratura nie chce potwierdzać tych informacji.
Policjantka nie przyznaje się do zabójstwa
W domu małżeństwa P. zabezpieczono nóż, który najprawdopodobniej jest narzędziem zbrodni. W środę rano Barbara P. została doprowadzona przez kolegów funkcjonariuszy do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Kobieta nie chciała odpowiadać na pytania dziennikarzy, chowała twarz. 36-latka była funkcjonariuszką policji przez ostatnie 14 lat. Rozwiązywała sprawy i pochylała się nad tragediami w powiecie ropczycko-sędziszowskim. Teraz to ona miała ręce skute kajdankami i szła w butach bez sznurówek (osobom zatrzymanym wyjmuje się z butów sznurówki i zabiera wszystko, czym mogłyby sobie zrobić krzywdę).
Prokurator prowadzący śledztwo po południu wystąpi do Sądu Rejonowego w Rzeszowie o stosowanie trzymiesięcznego aresztu dla Barbary P. - Kobieta nie przyznała się do zarzutu zabójstwa, a zeznania, jakie składała przed prokuratorem sprowadzały się tylko do odpowiadania na pytania, które kierował do niej jej adwokat - przekazał prokurator Krzysztof Ciechanowski.
Aktualizacja 15.30 Sąd zastosował trzymiesięczny areszt dla Barbary P. uwzględniając w pełni wniosek Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie